BS Polonia Bytom
Biuro
ul. Kolejowa 2a
Kontakt
tel. 32 288 08 88
Koszykarze BS Polonii Bytom pokonali Stal w Stalowej Woli 103:58, w 14. kolejce sezonu 2024/25 2. Ligi Mężczyzn.
Zwykle skaczący do inauguracyjnego rzutu sędziowskiego Filip Pruefer tym razem nie... wyszedł w pierwszej piątce, podobnie jak Michał Krawiec, którego nie było nawet na ławce, jak też i Pawła Bogdanowicza. Krawca w pierwszym składzie zastąpił Wojciech Zub, a do pierwszej piłki skoczył Michał Medes, zagrał ją do Krzysztofa Wąsowicza, a sam poszedł pod kosz, gdzie nasz rozgrywający dał mu „zwrotną”, co Medes skwitował oburęcznym wsadem (ma się ten wzrost!). Kolejne dwa punkty też zdobył Medes po zwodach, ale „oczka” za faul nie dołożył. Pełni wiary gospodarze zmniejszyli na 2:4 po trafieniu Aleksandra Jadasia, ale zaraz „skarcił” ich Wąsowicz, czym nie przejął się Maciej Paterek i było 4:6. Walczący do upadłego pod koszem rywali Jarosław Giżyński podał „płaską” piłkę (po... parkiecie), ale zagranie było tak nietypowe, że choć dotarło do partnera, to bez dobrego efektu. Za Giżyńskiego wszedł za moment kapitan Polonii, Marek Piechowicz, który niegdyś ze Stalą Stalowa Wola wywalczył awans do ekstraligi, i prawie natychmiast zebrał piłkę w obronie, potem spróbował za trzy, aż zdobył swoje pierwsze dwa pkt po asyście Wąsowicza, a i kolejne dwa w tej samej konfiguracji. Jednak między tymi trafieniami Piechowicza, a także tuż po nich stalowowolanin Mateusz Łabuda trafił dwa razy zza łuku i zrobiło się 10:10. Nikt chyba z bytomian tego nie zauważył, bo po kilku sekundach Medes trafił za dwa, ale trzeciego za faul nie dołożył i przybił „piątkę” ze zmieniającym go Prueferem. Zaraz za dwa trafił Wąsowicz, po nim podobnie gospodarz, Iwan Tokowienko, dobitką z góry, a Pruefer po zebraniu swojego rzutu próbował jeszcze dwa razy i choć piłka „wypływała” z obręczy, przecież ją tam zmieścił. Pod drugą tablicą nasz center zablokował Łukasza Krzeka, który swój brak respektu okupił kontuzją nogi i na parkiet już nie wrócił. Swoją pierwszą „dwójkę” zdobył Zub i oddał pole Kamilowi Kubiakowi. Najwyższy na parkiecie Tokowienko (212 cm) nie przełożył swoich warunków na żaden z dwóch osobistych, ale dwa pkt zdobył dużo niższy Maciej Paterek, na co dwoma odpowiedział dużo wyższy (choć nie od Tokowienki) Pruefer bezwzględną dobitką. Trzecią swoją „trójkę” zdobył Łabuda nietypowym rzutem (z biodra?!) niemal z połowy boiska. Pruefer z ułamka takiej odległości trafił po zbiórce w ataku, ale okupił to urazem nogi i może dlatego bonusa z linii nie dołożył. Końcówka kwarty to dwa i dwa Klaudiusza Tarnawskiego przecięte jednym wolnym Kubiaka - 21:23 na pierwszej przerwie.
Na drugą kwartę wrócili Zub i Giżyński, ale pierwszy trafił Piechowicz (2) po wysłaniu w kosmos próbujących go blokować, a potem za trzy wstrzelił się Bartosz Wróbel. Dwumetrowy przecież Medes zablokował Tokowienkę, a Wróbel znów „potroił”. Marcin Bandyga chyba z bezsilności chciał coś udowodnić kapitanowi gości, za co Piechowicz odwdzięczył się jednym wolnym, ale po drugim mieliśmy piłkę z boku. Potem starli się Giżyński z Łabudą, ale tu sędziowie byli po stronie gospodarzy, co za moment ośmieliło Łabudę do kolejnej „trójki”. W rewanżu „trójki” popróbował Wąsowicz, ale Medes tam był i wsadził z góry, za moment trafił po przechwycie Pruefera (z nogą w porządku), a potem zebrał i dobił swój rzut, by jeszcze dwoma (siłą... perswazji) poprawić po własnej zbiórce w ataku - w ciągu 70 sek. zdobył 8 punktów. Na kolejne trafienie przyszło czekać ponad minutę - mimo wolnych Piechowicza i Pruefera - a trafił w końcu Marcin Paterek oba osobiste. „Dwójką” odpowiedział Wąsowicz, ale „trójką” zaalarmował Paterek Maciej, były to jednak ostanie zdobycze gospodarzy w tej części. Za to Medes przeżywał „osobisty rollercoaster” - dwa w dół, dwa w górę i znów dwa do... piekła, ale Wąsowicz za dwa i Wróbel dwa razy za trzy z optymizmem zabrali kolegów na dużą przerwę (29:52, a w drugiej kwarcie 8:29!).
Po zamianie stron za trzy chciał Wąsowicz, ale „łuk się przesunął” i było za dwa. Nasz rozgrywający za moment przewidział podanie rywala, przechwycił i posłał Zuba na solo pod kosz (2), a potem Wróbel już wiedział wszystko o specyfice i parametrach miejscowej hali, więc łatwo to zdyskontował (3). Giżyński przy linii bocznej tak mocno w wyprowadzeniu piłki przeszkadzał Łabudzie, że ten się obalił (z bezsilności?), a arbiter go... pożałował. Chwilowe przymknięcie bytomskich oczu dało gospodarzom 5 pkt (2 Jadasia i 3 Łabudy), ale oko i nadgarstek pokazał zaraz Zub (3), tak zdeterminowany, że po rzucie upadł. Jadaś znów trafił za dwa, a potem jakiś czas nie wpadało - pomimo wolnych Zuba. Przełamał to Wróbel... dwoma, poprawił latający Wąsowicz lewą ręką spod piwnicy! Łabuda znów trafił „trójkę”, a jego sumaryczne 18 pkt to same rzuty za trzy. Nie gorszy był Wróbel, który przejął piłkę na naszej połowie, poszedł sam, jednak tylko do linii 6,25, a wkrótce jeszcze raz śmignął „trójkę” (w sumie 7!). Pruefer zablokował Jadasia, ale sędzia uznał, że za... bardzo i stalowowolanin trafił wolnego. Wracający Piechowicz trafił zza łuku, po przechwycie Wąsowicza Pruefer szukał wsadu, faulowany i tak „dwójkę” zaliczył, od razu dołożył „jedynkę”, a potem znów „jedynkę” z dwóch wolnych. Rozgoryczony wynikiem Łabuda już na środku parkietu faulował Wąsowicza, który jednym „oczkiem” podniósł wynik do 80:40, czyli podwójnego przebicia Polonii! To otrzeźwiło gospodarzy, którzy do trzeciej przerwy już nic nie stracili, a sami trafili za trzy (Tokowienko!) i za dwa (Jadaś po zespołowej akcji), a mieli jeszcze dwa wolne, którym nie podołał Wojciech Baran. 45:80 przed ostatnią odsłoną.
Czwarta kwarta to szybkie 2+1 Karola Korczyka, zbiórka w ataku i dobitka Piechowicza, co dwoma przerwał coraz lepszy Tokowienko. Nie gorszy Korczyk trafił za trzy i już mogło być 100, gdyby... ale po co gdybać! Faulowany przy rzucie za trzy Piechowicz - wbrew sobotnim trendom - rzucił wszystkie trzy, a potem przechwycił piłkę i wypuścił Medesa, który trafił spod kosza, ale któregoś z przebojów zespołu „2+1” zanucić się już nie udało. Po prawie trzech minutach postu gospodarzy, jednego z dwóch wolnych trafił Tarnowski, a potem za dwa Jadaś. Michał Medes, który dopiero niedawno wrócił na parkiet po długo leczonej kontuzji, rozpoczął już drugą w tym meczu niezwykłą serię: trafił spod kosza, potem drugi osobisty, wkrótce oba, a potem, po zaśpiewie z trybun: „jeszcze dwa!”, właśnie dwa, gdy sam zebrał piłkę w obronie, wyszedł z kontrą, oddał Zubowi, a ten indywidualnie nie próbował, tylko oddał koledze na „setkę”. Popłynęło z widowni tradycyjne: „Que serra, serra, Polonia sto punktów ma!”, więc „setnik” trochę się rozkojarzył i nie było 2+1, ale jeszcze podał Zubowi na zamykającą „trójkę”. Nie miała już większego znaczenia troszkę naruszająca serię Medesa „trójka” Tokowienki, ani też na otarcie łez trzy pkt Kacpra Kędry i dwa Tarnawskiego. Bytomskie Stowarzyszenie Kibiców Koszykówki „Niebiesko-czerwoni”, które jest z Polonią zawsze i wszędzie, tradycyjnie podziękowało i pożegnało naszych koszykarzy, którzy tradycyjnie odwdzięczyli się tym samym.
ZKS Stal Stalowa Wola 58:103 BS Polonia Bytom
21:23, 8:29, 16:28, 13:23
Polonia: Medes 25, Wróbel 23 (7x3!), Piechowicz 15 (1x3), Wąsowicz 13, Zub 10 (2x3), Pruefer 10, Korczyk 6 (1x3), Kubiak 1, Giżyński, Siwik.
Najwięcej dla Stali: Łabuda 18 (6x3), Jadaś 11.
Następny mecz Polonia zagra w sobotę, 21 grudnia, w Hali Na Skarpie przeciwko Basket Hills Bielsko-Biała, początek tradycyjnie o 18.00.