czwartek, 20 kwiecień 2023 10:51

Mariusz Bacik: wygrywamy derby z Tychami i wtedy pojawiła się jakaś iskierka... (część 1)

Podsumowań sezonu 2022/23 koszykarskiej BS Polonii Bytom ciąg dalszy. Tym razem ze swojej perspektywy w wywiadzie opowiedział o nim trener Mariusz Bacik. Wywiad będzie składał się z dwóch części. Druga zostanie opublikowana w nadchodzących dniach. Zapraszamy do lektury.

Zaczynając od początku... okres przygotowawczy rozpoczęty 1 sierpnia, z pomocą Natalii Malagi, czyli trenerki przygotowania fizycznego. Czy w trakcie tego okresu wszystko przebiegło zgodnie z zakładanym planem?
Mariusz Bacik: Tak. Jestem zadowolony ze współpracy z Natalią. Wręcz było tak, że musiałem ją w pewnych momentach hamować, bo jak się rozpędziła, to może nie chciała "zarżnąć" chłopaków, ale była bardzo zaangażowana i trzeba było ją po prostu studzić. 

Czy wyniki meczów kontrolnych i dwóch turniejów towarzyskich były zadowalające, czy dały może już wtedy trenerowi możliwy obraz tego sezonu w wykonaniu Polonii?
MB: Możliwy obraz gry Polonii w tym sezonie zaczął mi się kreować w momencie pierwszych kontaktów z agentami różnych zawodników. Nie dysponowaliśmy jednym z wyższych budżetów w tej lidze, więc mieliśmy świadomość, że walka będzie zacięta. Wyniki nie były zadowalające, bo tym okresie z pierwszoligowymi drużynami wygraliśmy tylko jedno spotkanie. Owszem, z kilkoma drużynami rozgrywaliśmy wyrównane spotkania ostatecznie przegrywając, ale dało nam to obraz tego jak ta liga będzie dla nas trudna i wymagająca.

W połowie sierpnia poznaliśmy terminarz, według którego w pierwszej rundzie mieliśmy zaplanowane 12 z 17 spotkań na wyjeździe. W pierwszym momencie nie dało się ukryć w drużynie zdziwienia i poczucia niesprawiedliwości, a jak trener teraz patrzy na to z perspektywy całego sezonu?
MB: To jest trudne i złożone pytanie, ponieważ mam takie subiektywne odczucie, że gdyby ten terminarz był inny i gralibyśmy w pierwszej rundzie więcej spotkań u siebie, to możliwe, że pojawiłoby się więcej zwycięstw, a co za tym idzie, najprawdopodobniej nie ściągnęlibyśmy Alphonso Willisa. Jak by się to wszystko skończyło, to możemy sobie już teraz tylko domniemywać i gdybać. Fakty są takie, że z każdą porażką ciśnienie i zdenerwowanie rosło, i to było widać na treningach i w zwykłych ludzkich zachowaniach. Doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy zmian, one nastąpiły, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że trochę za późno.

Inauguracyjny mecz wyjazdowy z Radomiem, przegrany 91:99 ze spadkowiczem, a jednocześnie jednym z kandydatów do awansu. W tym meczu przegrywaliśmy już 22 punktami, ale na 5 minut do końca meczu były już tylko 3 punkty różnicy. Mimo porażki, można powiedzieć, że zagraliśmy obiecujący mecz. Czy w jakimś stopniu odniósł trener wrażenie, że jeśli zabraknie umiejętności, to ten zespół może nadrabiać charakterem?
MB: Na pewno byliśmy niewygodnym rywalem dla każdego, to nie ulega wątpliwości. Nam dużo trudniej grało się z drużynami teoretycznie w naszym zasięgu, bo tych meczów udało nam się wygrać bardzo mało. Lepiej nam się podchodziło do spotkań z pozycji "underdoga", na co przykładem są spotkania wyjazdowe z Krosnem czy Kołobrzegiem, czy u siebie z Tychami, WKK i Politechniką Opolską. Gdyby ktoś mi powiedział przed sezonem, że wygramy takie mecze, to raczej bym się do niego tylko uśmiechnął. Patrząc na potencjalną siłę tych zespołów myślałem, że nie mamy do nich podejścia i musimy szukać zwycięstw w meczach ze Śląskiem Wrocław, AGH czy Poznaniem, a to tych ekip nie udało nam się pokonać ani razu i to był jeden z powodów dlaczego nie udało nam się w tej lidze utrzymać.

Sezon rozpoczęliśmy od pięciu porażek z rzędu, potem pojawiło się zwycięstwo na otarcie łez z Lublinem, lecz za nim kolejne cztery porażki. Trzeba powiedzieć, że pierwsza liga nie była dla nas gościnna na początku. Pytanie co nie działało i czego brakowało, bo nie wszystkie porażki możemy zaliczyć jako frycowe z tytułu bycia beniaminkiem ligi?
MB: Broń boże nie chcę się wybielać, bo to nie o to chodzi. Ja uważam, że to kalendarz miał na to bardzo duży wpływ. Była 10. czy 11. kolejka, a my rozgrywamy tylko dwa mecze u siebie. W tamtym momencie byliśmy tuż przed derbami z Tychami, gdzie już wtedy zapadła decyzja, że żegnamy się z Michałem Sadło, ściągamy Alphonso Willisa, a my niespodziewanie wygrywamy te derby. Wtedy pojawiła się jakaś iskierka, bo dodatkowo mamy posiłki z Ameryki i może wydarzyć się coś przełomowego. Jak to się dalej potoczyło, to już wszyscy wiemy. W Starogardzie Gdańskim byliśmy blisko... nie udało się. Potem w Pelplinie, już z Willisem,, byliśmy jeszcze bliżej, też się nie udało... ale wiedzieliśmy, że coś zaczęło "trybić", tylko drużyna musiała przyzwyczaić się do gry z nowym zawodnikiem.

Czyli zgodzi się Trener ze mną, że wspomniane zwycięstwo z ówczesnym wiceliderem GKSem Tychy na Skarpie było w pewnym sensie momentem przełomowym jeśli chodzi o grę Polonii? To wyglądało tak, jakby pomysł na grę w jakiś sposób się skrystalizował, coś drgnęło i drużyna utorowała się taki sposób, jaką chcielibyśmy oglądać.
MB: Ja nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale ja z chłopakami przeprowadziłem taką męską rozmowę. Wydaje mi się, że było to przed wyjazdem do Opola. W sztabie wiedzieliśmy, że zmiany nastąpią. Zawodnicy, na których stawialiśmy, stanęli na wysokości zadania i styl w jakim mimo wszystko przegraliśmy z AZSem, napawał optymizmem. Musieliśmy pozmieniać nasze ustawienia i rozwiązania, aby przyzwyczajać się do gry bez nominalnego centra, może poza Tomkiem Deją, który takim zawodnikiem był. Musieliśmy przyśpieszyć, zagrać small ballem, co w efekcie uważam, że nie było złe, a na pewno było widowiskowe. Gdziekolwiek później się nie pojawiliśmy, drużyny przyjezdne mówiły, że fajnie się to ogląda, i że gramy fajną, ciekawą i szybką koszykówkę.

W trakcie sezonu nastąpiły wspomniane ruchy kadrowe. Skład opuścili Michał Sadło (HydroTruck Radom) i Przemek Zygmunciak (KS 27 Katowice), a zasilił go Alphonso Willis. Gdybym mógł prosić trenera o krótki opis tych zmian i tego co wniósł Alphonso do drużyny?
MB: Odpowiedź jest bardzo prosta. Potrzebowaliśmy zwolnić pewne zasoby, aby móc ściągnąć Alphonso Willisa, gdyż nie mieliśmy rezerw w budżecie. W tamtym momencie najmniej byłem zadowolony z Michała i Przemka, i to na nich padło. Alphonso na pewno wniósł dużo kolorytu i do szatni, w trening i w mecz. Myślę, że przede wszystkim został bardzo dobrze przyjęty przez kibiców i odwdzięczył im się  za to swoją postawą. Wiadomo, że był trochę inaczej traktowany niż reszta drużyny, ale miałem tego pełną świadomość. Jako trener nie miałem doświadczenia z zawodnikami zagranicznymi, ale posiłkowałem się wsparciem moich kolegów z ekstraklasy, którzy mają z nimi do czynienia na co dzień. Tak mi też poradzili, żeby po pierwsze nie ściągać wysokiego za wysokiego, bo sam wysoki sobie nie wykreuje sytuacji rzutowej, a lepiej zatrudnić takiego zawodnika combo 1/2, który weźmie piłkę i czasem w pojedynkę wygra kilka meczów i tak też trochę było. W związku z tym trzeba było przymknąć nieco oko na to, że trochę mniej broni, bo angażuje się w ataku, a także, że czasem będzie grał bardziej indywidualnie, biorąc więcej rzeczy na siebie. Drużyna musiała się tego nauczyć i chwilę trwało zanim to zaakceptowała. Finalnie myślę, że wyszło to wszystko na plus i graliśmy ciekawą koszykówkę.

Druga część wywiadu pojawi się wkrótce...